czyli Mateusz i Gabrysia już nie tylko w Lizbonie...

20 września 2012

Co mają ze sobą wspólnego Pchli Targ i Flag Party?

Lizbona - kolejna odsłona
Po otrzymaniu informacji na temat organizowanego Flag Party (impreza podczas której każdy powinien być ubrany w kolory swojego państwa), prędko zawędrowaliśmy na pchli targ. Był to nie byle jaki targ a łynny targ złodziejski (lub jak podają inne przewodniki targ złodziejki). Nazwa pochodzi od powiedzenia, że zgubione rzeczy szybko tam się znajdują. I rzeczywiście, większość rzeczy wygląda na zgubione lub skradzione. Sprzedawane tam azulejos zdają się być świeżo odkute od starych budynków. To tu można kupić prawdziwą pamiątkę, a nie chińszczyznę, którą mamieni są turyści. Nie poszliśmy tam jednak w poszukiwaniu pamiątek (to może w późniejszym czasie), tylko symboli narodowych. No i udało się. Kupiliśmy czerwoną spódnicę za 1EUR (Gabrysia) oraz cały strój flamenco za 5EUR (Kasia). Co prawda nie polski, ale czerwony:)

Quanto custa?
Wracając z targu zahaczyliśmy o restaurację, w której zjedliśmy jeden ze specjałów portugalskiej kuchni - coś co wyglądało jak łazanki z mięsem, a było startymi ziemniakami z dorszem. Wygląd intrygujący, smak całkiem niezły. Więcej informacji o kuchni i naszych poczynaniach w tej dziedzinie podamy wkrótce.
Czy to ryż? czy to łazanki? Nie to dorsz z ziemniaczanymi frędzlami!
A wracając do Flag Party, impreza okazała się niewypałem, ale i tak przez całą noc nasz kraj mógł być z nas dumny.
Ekipa erasmusa w barwach narodowych.

By Gabriela Sobota with No comments

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Skomentuj