czyli Mateusz i Gabrysia już nie tylko w Lizbonie...

27 września 2012

Lusofona

Rok szkolny rozpoczął się już na całego. Świadczy o tym nie tylko konieczność chodzenia na zajęcia, ale też pogoda, która niczym w tej chwili nie odbiega od naszej polskiej wrześniowej. Taka od zawsze kojarzyła mi się z rozpoczęciem roku szkolnego. Na szczęście lato ma się jeszcze tu pokazać, więc mimo wszystko jesteśmy w wakacyjnych nastrojach.

Przedstawię jednak pokrótce moją uczelnię i jej uroki. Pełna nazwa brzmi Universidade Lusofona de Humanidades e Tecnologias. Mimo swoich niewielkich rozmiarów przewija się przez nią masa ludzi, a ich zainteresowania są tak rozległe, jak ilość wydziałów i kierunków. Nie jest ona bowiem ani typowo techniczna, ani też humanistyczna. Mają tu więc medycynę, weterynarię czy biotechnologię, ale też grafikę, wydział filmowy czy wydział sztuk pięknych - do wyboru, do koloru. Jako studenci z zagranicy mamy dość duże przywileje. Możemy wybierać przedmioty z różnych wydziałów i lat. Dla mnie jest to świetna okazja, żeby spróbować rzeczy nowych, aczkolwiek na pewno bardzo przydatnych. Dlatego też wstępnie wybrałam:
- projektowanie architektoniczne z V roku (Arquitectura III), do czego obligowała mnie trochę macierzysta uczelnia, 
- Sistemas Digitais II - nauka programu Rhino
- Introdusao a Computasao - z wydziału grafiki, zajęcia z Photoshopem i Illustratorem,
- Desenho II - rysunek postaci ludzkiej,
- Fotografia Fotoquimica I - fotografia analogowa
Do tego jeszcze kurs języka portugalskiego, który zacznie nam się nieco później. Wszytko może jeszcze ulec zmianie, bowiem do 15 października mamy możliwość chodzenia na wszystkie dostępne zajęcia, rozmowę z prowadzącymi i dopiero wtedy podjęcie ostatecznej decyzji. To tyle z oficjalnych informacji. Teraz jeszcze kilka uczelnianych ciekawostek. Wiele zajęć prowadzonych jest po portugalsku, więc dopiero w momencie kiedy padnie słowo "eraszmusz" wiemy, że mowa o nas. Na szczęście Portugalczycy naprawdę świetnie radzą sobie z angielskim i mało jest osób, które nie znałyby tego języka, więc często pod koniec zajęć tłumaczą wszystko w skrócie po angielsku. Dziekan naszego wydziału jest osobą przemiłą i dowcipną - bardzo otwarty na wszelkie studenckie sprawy. Zajęcia na uczelni są podzielone na dwie zmiany; ranną i wieczorową, chociaż powiedziałabym, że ta druga to nocna, bowiem zajęcia trwają do 24.00!? W bliskim sąsiedztwie uczelni jest lotnisko - nad kampusem średnio co 10 min przelatuje bardzo nisko samolot, co powoduje niesamowity hałas i prowadzący przestają wtedy na chwilę mówić. Do tego brakuje im zupełnie izolacji akustycznych, więc siedzenie w sali z zamkniętymi drzwiami i oknami nic nie zmienia. Odczuwalne są także wibracje w postaci trzęsących się ławek:) Same budynki wyglądają dość prowizorycznie, są to bowiem przerobione na sale magazyny. Na terenie tego niewielkiego kampusu jest kilka kantin studenckich i kawiarni, gdzie powszechne jest nie tylko picie mocnej kawy, ale także piwa w trakcie i pomiędzy zajęciami. Jak nie trudno się domyślić, miejsca te zawsze są pełne.
Na chwilę obecną współpraca zapowiada się bardzo sympatycznie. Tym bardziej, że od pierwszych dni jesteśmy przez prowadzących zachęcani do zwiedzania, latania na Maderę, surfowania ( dziś dowiedziałam się, że zajęcia z surfingu mogę sobie policzyć do średniej - 1ECTS) i leżenia na plaży, jakby nie było zupełnie obowiązku chodzenia na zajęcia:)


Wejście 



Plan kampusu

Rosnące na dziedzińcach limonki, tudzież cytryny


Studencka kawiarnio - stołówka

Jeden z budynków uczelni - budynek F

By Gabriela Sobota with No comments

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Skomentuj