Jakiś czas temu (już w sumie chyba miesiąc) byliśmy w muzeum słynnego Fado, ale postanowiliśmy o tym nie pisać, zanim nie doświadczymy tego na własnych uszach. No i stało się, w niedzielny deszczowy wieczór (klimat idealny) wybraliśmy się do Bairro-Alto na koncert Fado.
Zacznijmy może od teorii, czyli części muzealnej. Z muzeum skorzystaliśmy za darmo, ponieważ odwiedziliśmy je w niedzielę, a w niedzielę muzea w Lizbonie można zwiedzać bez uiszczenia opłaty do godziny 14. Ciekawe co można znaleźć w muzeum poświęconym gatunkowi muzycznemu. Otóż Fado było obecne w historii portugalskich żeglarzy, stąd znajdowały się tutaj przeróżne eksponaty, od sztyletów należących do portowych rabusiów, po obrazy przedstawiające pełne tęsknoty żeglarskie życie. Poza tym mnóstwo starych gazet, płyt winylowych, projekcji filmowych oraz słuchawek z których wydobywają się smętno nudne dźwięki Fado. Ale dlaczego "blues"? Prawdopodobnie właśnie przez te smęty, a właściwie chodzi tu o saudade - słowo bardzo lubiane przez Portugalczyków. Otóż saudade jest to coś czego nie da się przetłumaczyć wprost. Mniej więcej oznacza ono melancholię połączoną z tęsknotą. Generalnie tubylcy lubią mówić, że jest to ich jedna z cech narodowych.